– Jak sięgam pamięcią, Integracja od 20 lat mówi o barierach architektonicznych i o dostępności. Dziś wiem, że musimy nie tyle dyskutować, co pomyśleć nad konkretnymi zmianami, które doprowadzą do tego, byśmy w końcu mówili o miastach: dostępne – podkreślił Piotr Pawłowski, prezes Integracji, podczas konferencji „Miasto Dostępne”, gdzie dyskutowano o tym, jak usuwać bariery architektoniczne z polskich miast.
Nie tylko architekt
– O dostępności trzeba opowiadać studentom, ale i uczelniom, w których kształcą się przyszli architekci – uzasadniał Piotr Pawłowski wybór takiego, a nie innego charakteru konferencji. – Jednocześnie trzeba pamiętać o innych wydziałach, ale też komórkach instytucji odpowiadających za końcowy efekt, jakim jest dostępna przestrzeń. Właśnie tam pracują architekci, a także ludzie, którzy planują i zamawiają inwestycje. Do tego dochodzą wszystkie instytucje nadzorujące proces budowlany.
Prezes Integracji zwrócił też uwagę na coś, co najbardziej przemawia do decydentów wszelkich szczebli – aspekt finansowy.
– Nam się zwyczajnie nie opłaca budować niedostępnych obiektów. Koszty takich inwestycji są ogromne, a koszty poprawek również niemałe – tłumaczył Piotr Pawłowski. – W nowym rozdaniu funduszy europejskich będziemy bardzo dużo inwestowali w nowe budynki, dlatego wszyscy musimy zwrócić uwagę na dostępność. Nie tylko pod kątem osób z niepełnosprawnością, ale też osób starszych, rodziców z dziećmi, a nawet kobiet chodzących w butach na wysokich obcasach czy ludzi z tymczasową niepełnosprawnością, np. w wyniku złamania nogi.
Od słów do czynów
Głos zabrał też przedstawiciel rządu – podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa, Tomasz Żuchowski.
– Trzeba znosić wszelkie przeszkody formalno-prawne, które przeszkadzają w dostępności – mówił wiceminister Żuchowski. – Chciałbym zadeklarować, że działania w tym kierunku będą podjęte.
Wiceminister w swojej karierze zajmował się m.in. kwestią wdrażania Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych.
– Spotykaliśmy się w tej sprawie wielokrotnie z prezesem Piotrem Pawłowskim i badaliśmy, jak rozwiązać ten problem od strony formalnej i prawnej – podkreślił wiceminister. – Warto, byśmy w kwestii dostępności przeszli od słów do czynów.
Błąd, który się mści
Czym jest i jak właściwie funkcjonuje dostępne miasto, tłumaczył prof. Piotr Lorens, prezes Towarzystwa Urbanistów Polskich, współorganizator konferencji.
– Miasto powinno być kształtowane w taki sposób, by było maksymalnie dostępne i przyjazne dla wszystkich osób – podkreślił. – To zaczyna się nie od budowy poszczególnych budynków, ale od wymyślenia tego, jak miasto ma funkcjonować, wyglądać i jak ma być ukształtowane. Stąd duża rola Towarzystwa Urbanistów Polskich i zrzeszonych w nim osób odpowiedzialnych za planowanie i projektowanie przestrzeni miejskich. Jeżeli bowiem błąd zostanie popełniony na tym etapie, to potem strasznie trudno jest go naprawić.
Urbanista podkreślił, że przebudowa budynku do potrzeb osób z niepełnosprawnością jest bardzo trudna, niekiedy niemal niemożliwa, a w przypadku miasta ta trudność jest zwielokrotniona.
– Miasto zaprojektowane bez uwzględnienia dostępności jest niefunkcjonalne, a nie da się go zburzyć, jak pojedynczego budynku – podkreślił prof. Lorens. – Dlatego już od samego konceptu planistycznego trzeba mieć te kwestie na względzie.
Człowiek przed samochodem
Prezes Towarzystwa Urbanistów Polskich podpowiedział, co zrobić w przypadku barier, których nie da się uniknąć – choćby związanych z ukształtowaniem terenu czy infrastrukturą, jak tory kolejowe, tunele.
– Świadomość, że tego typu bariery mają być zniwelowane, musimy mieć już na etapie projektowania, a nie dopiero walczyć z ich skutkami dla funkcjonalności miasta – zaznaczył. – Warto więc na etapie projektowym postawić na pierwszym planie człowieka, a nie maszyny czy infrastrukturę, bo pełnią one rolę służebną względem właśnie istoty ludzkiej. Łatwiej człowiekowi przemieszczać się w poziomie ulicy, niż pokonywać stromizny, wzniesienia czy inne przeszkody. Samochód natomiast może stanąć, żeby pieszego przepuścić, może pojechać wiaduktem, tunelem lub inną drogą.
Zdaniem prezesa Towarzystwa Urbanistów Polskich, problem tkwi w przeorientowaniu filozofii, jak miasto jest ukształtowane. Na pierwszym miejscu trzeba stawiać człowieka i jego potrzeby, a nie kolej czy ruch samochodowy.
Na stykach nie styka
Jednak aby ta filozofia zaczęła działać w polskich realiach, trzeba mieć na uwadze choćby charakter polskich miast i paradoksy ich funkcjonowania.
– To nie jest tak, że nagle wszystko naprawimy i będzie świetnie – podkreśliła dr Krystyna Solarek, prodziekan ds. nauki Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. – Każde miasto jest to zlepek różnych części, ukształtowanych w różnych okresach historycznych, należących do różnych podmiotów i pełniących różne funkcje. Nawet jeśli poszczególne instytucje dogadają się co do dostępności, to problemem pozostają elementy styczne.
Za przykład dr Solarek podała wejście do budynku, w którym odbywała się konferencja.
– Gdzieś jest część należąca do Politechniki, a kawałek dalej do miasta i okazuje się, że jest kolizja własnościowa, przez którą nie mogliśmy zapewnić dostępnego dojścia i musieliśmy z myślą o wózkowiczach położyć dywan – mówiła. – Na takich stykach powstaje najwięcej kłopotów.
Organizatorzy: